W dniach od 2 do 7 czerwca, 20 uczniów z naszej szkoły wyruszyło w nieznane, czyli na Słowację na Obóz Intenational Village. Oto opis naszych przygód oczami uczestników.
Niedziela
Wyjechaliśmy z Biłgoraja o godz. 10.00, a na miejsce dotarliśmy ok. 15.00. Po wejściu do hotelu czekaliśmy w stresie na przydział do pokoi. Każdy z nas miał dzielić pokój z kompletnie obcą osobą z innego kraju. Nie było tak strasznie- jak się okazało. Większość z nas od razu złapała dobry kontakt ze współlokatorami. Niektórzy dostali nawet powitalne prezenciki, czyli słodycze z poszczególnych krajów. Najlepszy był holenderski wafel z karmelem - Stroopwafel, a najgorsza lukrecja. Po słodkościach poszliśmy na spacer. Hotel był położony w górach i wszędzie, gdzie poszliśmy było pięknie. O 18.30 była kolacja, a po niej udaliśmy się do sali konferencyjnej, tam poznaliśmy zasady obowiązujące podczas pobytu.
Poniedziałek
Wstaliśmy ok. 7.30 rano, bo śniadanie było dopiero o 8.30. Zostaliśmy podzieleni na grupy językowe : część z nas zaczynała zajęcia bezpośrednio po śniadaniu, a część miała czas wolny na bilard, spacery albo po prostu na „obijanie się”. Zajęcia prowadzone były przez Superteachers, czyli native speakerów. W pierwszy dzień naszym celem było zapoznanie się w grupach. Komunikacja była najważniejsza, Super Teachers nie zwracali uwagi na błędy, a jak ktoś nie potrafił czegoś powiedzieć, pomagali, jak umieli. Po południu mogliśmy wybrać zajęcia, w jakich chcieliśmy brać udział. Do wyboru był hiking, zajęcia na basenie, gry planszowe lub rollercoaster. Wieczorem po kolacji odbyły się prezentacje poszczególnych krajów i poczęstunek przygotowany przez uczestników projektu. Próbowaliśmy przysmaków z różnych krajów, na naszym stanowisku rekordy popularności biły pierogi i szarlotka.
Wtorek
Podobnie jak w poprzednim dniu, po śniadaniu zaczęły się nasze zajęcia. Prowadzili je Georgie
i Luke. Na pierwszych warsztatach graliśmy w ,,czółko” i zgadywaliśmy znane osoby. Później, po 10 minutach przerwy, zaczęły się drugie zajęcia, na których budowaliśmy wieże z makaronu. Na szczycie wieży trzeba było przymocować piankę, żeby utrzymała się przez co najmniej 10
sekund. Po przerwie nasze grupy miały ,,Speed dating”, czyli szybkie randkowanie. Ustawiliśmy się w kółku i rozmawialiśmy z naszymi kolegami i koleżankami zza granicy po angielsku. Opowiadaliśmy o sobie i swoich zainteresowaniach. Obiad zjedliśmy o 13.00. Po południu pojechaliśmy na wycieczkę. Najpierw odwiedziliśmy Nestville Chocolate i skosztowaliśmy pysznej czekolady. Następnie zwiedziliśmy zamek w Starej Lubovnej. Widzieliśmy tam pokazy ptaków takich jak sowy
i orły. Weszliśmy także na wieżę widokową, z której był bardzo ładny widok na miasto. W drodze powrotnej wstąpiliśmy do Kauflandu na zakupy. Wróciliśmy do hotelu, a kolację zjedliśmy o 19.00. Wieczorem każda z grup rozwiązywała quiz dotyczący państw i muzyki. Świetnie się przy tym bawiliśmy. Na koniec dnia mogliśmy porozmawiać w lobby z naszymi Super Teachers, czyli ,,native speakerami’’.
Środa
W środę mieliśmy zajęcia z organizatorem obozu, czyli z panem Romanem. Pomimo że jest
z pochodzenia Polakiem, prowadził zajęcia po angielsku i komunikował się z nami tylko w tym języku. Później mieliśmy zajęcia z Super Teachers. Joga z Alfiem była według wszystkich najbardziej relaksująca. Szkoda, że w szkole na co dzień nie ma takich zajęć. Zajęcia popołudniowe były wprost cudowne. Razem z przyjaciółkami zapisałyśmy się na make-up z Marielą. Oprócz poznania nowych technik malowania się i robienia henny, było dużo śmiechu, bo na zajęcia przyszli chłopcy, którym robiłyśmy makijaż. Nie oszczędziłyśmy nawet jednego z Super Teachers - Luka, który pozwolił pomalować sobie rzęsy. Wieczorem oglądaliśmy filmiki, które przygotowaliśmy parę miesięcy wcześniej. A od 21.00 do 23.30 mieliśmy dyskotekę. Było wspaniale.
Czwartek
Był to dzień wycieczek. Każda z grup udała się w innym kierunku, aby po powrocie wymienić się wrażeniami. Holendrzy pojechali do Krakowa, Czesi i Słowacy w góry, Rumuni na spływ Dunajcem, a nasza grupa do Jaskini Bielańskiej w Tatrach Wysokich, a następnie do Aquaparku w Popradzie. Dzień pełen wrażeń zakończyły zakupy, w celu uzupełnienia przekąsek. Wieczorem po kolacji dzieliliśmy się wspomnieniami i oglądaliśmy zdjęcia i filmiki nagrane w czasie wycieczek.
Piątek
Po śniadaniu mieliśmy do wykonania challenges, czyli różne zadania, które z pozoru nie były trudne, ale należało je wykonać w grupach, komunikując się w języku angielskim, a to już nie było takie łatwe. Po południu znowu do wyboru hiking, gry zespołowe ( siatkówka, koszykówka lub piłka nożna ) , collage ( czyli praca plastyczna ). Wieczorem miało być ognisko, ale z powodu deszczu zmieniono je w karaoke. Potem nastał czas pożegnań, bo grupa holenderska wyjeżdżała jako pierwsza. Było to trudne, ponieważ nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak bardzo będziemy tęsknić. Płakaliśmy prawie wszyscy : i dziewczyny, i chłopcy, a nawet niektórzy nauczyciele. Tylko pan Roman był szczęśliwy, ponieważ na początku obozu mówił nam, że będziemy płakać, ale nikt mu nie wierzył. Dostaliśmy prowiant na drogę i wyruszyliśmy w drogę powrotną do domu.
Obóz językowym był cudownym czasem, którego nigdy nie zapomnimy.
Uczestnicy projektu Internatonal Village.